I wybiła ta godzina... Długo wyczekiwana... Tatuaż robiłam 30.08.18r. w dobrze znanym mi już studiu. Jak zawsze gdy przychodzi co do czego, to ja już się stresuje, skurcz żołądka mnie łapie momentalnie i nie jestem w stanie nic przełknąć. Tym razem, towarzyszył mi mój kochany chłopak, za co mu jestem bardzo wdzięczna że ze mną tam poszedł, bo gdybym miała iść tam sama to możecie mi wierzyć bądź nie, do końca bym tam nie wysiedziała. Wiadomo, odciśnięcie wzoru na ciele, i już trzeba było się położyć na łóżku do tatuowania. Gdy już słyszałam bzz od maszynki i pierwsze wkłucie, było Ok, ale z każdym kolejnym było coraz gorzej. Miejscami nie wyrabiałam z bólu, gdyby nie mój chłopak, który był przy mnie i bardzo mocno mnie wspierał. Jak już naprawdę nie mogłam wytrzymać z bólu, to ściskałam jego dłoń. Patrzyłam się tylko w ten cholerny sufit i w myślach przeklinałam wszystkich, nawet samą siebie. Padło rutynowe pytanie, że: " Może przerwać pracę. Jeśli bym chciała coś zjeść i...